Książka na wieczór a może na dwa

czwartek, 12 stycznia 2012 · Posted in


 wpis zrealizowany przy współpracy z www.whitechocolatemoccha.com
Dziś o przyjemności dla duszy.
Dziś o książce, a w zasadzie o historii Pani Violetty Villas.
Historii niezwykłej.
Książkę pt. "Villas, nic przecież nie mam do ukrycia" autorstwa Izy Michalewicz oraz Jerzego Danielewicza polecił mi mój tata.

Mimo że największy szczyt swojej popularności artystka ta przeżywała w czasie, kiedy mnie jeszcze nie było na świecie, albo, kiedy byłam jeszcze maluśka, to zasiadłam do niej z ogromnym zaciekawieniem.
Sama w gruncie rzeczy nie wiem, dlaczego...Może to efekt medialnej histerii związanej ze śmiercią Violetty i całą rzeszą informacji, którymi owe media nas karmią.
Od książki nie mogłam się odkleić, pochłonęła mnie na dwa albo trzy wieczory, do tego stopnia, że śniła mi się nawet nocą.
Biografia niezwykłej kobiety o niesamowitym talencie, o osobowości tak wrażliwej i tak dualistycznej, jaką wg. mnie mogą być obdarzeni jedynie artyści.
Obrazy Polski za czasów PRLu dla mnie szalenie ciekawe, znane wyłącznie z opowieści...Szare smutne czasy a w tym wszystkim ONA...W piórach, cekinach, z gwiazdkami wymalowanymi na policzkach, w białym futrze kolorystycznie pasującym do jej mercedesa:)
Nie oceniam poczynań i sposobów, jakimi za wszelką cenę chciała zrobić karierę...Ukształtował mi się jedynie obraz człowieka, bezgranicznie wierzącego w swój własny talent, z głową w chmurach wysoko wysoko ponad ziemią, któremu zabrakło kogoś, kto mógłby ją trzymać niczym balonika na różowej wstążce żeby zbyt daleko nie odleciała.
Bardzo Wam polecam te 283 strony historii  o Historii...A może Histerii...Sama nie wiem


Leave a Reply

Obsługiwane przez usługę Blogger.