wpis zrealizowany przy współpracy z
www.whitechocolatemoccha.com
Dziś o zaspokojeniu głodu, ale tym razem duchowego. Dziś o
kolejnej kapitalnej książce, którą warto mieć w swojej biblioteczce. Książa o
gotowaniu, jedzeniu, ogrodnictwie, owocach z puszki, mrożonkach i gotowcach
z proszku...Czyli o wszystkim, co z brytyjską kuchenną rewolucją w
latach 60 związane.
Autorem jest Nigel Slater, brytyjski dziennikarz, pisarz i kucharz. Jest również prowadzącym dwa programy kulinarne na antenie Kuchni plus Proste dania Nigela Slatera, Smak mojego życia.
Książka to zbiór krótkich na 1,5 strony opowiadań o kuchni, na jakiej autor się wychował i która w gruncie rzeczy ukształtowała jego dorosłe smakowe gusta. Pozornie niezwiązanych ze sobą, a jednak tworzących zgrabną całość historii jego życia, jako małego chłopca.
Jest to swego rodzaju hołd składany jego mamie, która mimo braku kulinarnych zdolności i ewidentnej niechęci do gotowania, wznosiła się na wyżyny swoich możliwości, aby zapewnić małemu Nigelowi smakową różnorodność.
Szalenie przyjemnie się ją czyta, szczególnie polecam tym, którzy stosują czytanie rwane, czyli czytają i mają przerwę, po czym znów czytają, a nie pamiętają już tego, co było wcześniej:)
Zabawna, wzruszająca i poruszająca. Można bez najmniejszego problemu zabrać ją do autobusu i zatopić się w woń jedzeniowych opowieści.
A dla tych, którzy wolą wersję zwizualizowaną polecam film o tym samym tytule. Swoją polską premierę miał on podczas Film Food Festival w 2011r. Ja filmu nie widziałam, ale mam w planach to nadrobić, tym bardziej, że trailer jest naprawdę zachęcający.
Autorem jest Nigel Slater, brytyjski dziennikarz, pisarz i kucharz. Jest również prowadzącym dwa programy kulinarne na antenie Kuchni plus Proste dania Nigela Slatera, Smak mojego życia.
Książka to zbiór krótkich na 1,5 strony opowiadań o kuchni, na jakiej autor się wychował i która w gruncie rzeczy ukształtowała jego dorosłe smakowe gusta. Pozornie niezwiązanych ze sobą, a jednak tworzących zgrabną całość historii jego życia, jako małego chłopca.
Jest to swego rodzaju hołd składany jego mamie, która mimo braku kulinarnych zdolności i ewidentnej niechęci do gotowania, wznosiła się na wyżyny swoich możliwości, aby zapewnić małemu Nigelowi smakową różnorodność.
Szalenie przyjemnie się ją czyta, szczególnie polecam tym, którzy stosują czytanie rwane, czyli czytają i mają przerwę, po czym znów czytają, a nie pamiętają już tego, co było wcześniej:)
Zabawna, wzruszająca i poruszająca. Można bez najmniejszego problemu zabrać ją do autobusu i zatopić się w woń jedzeniowych opowieści.
A dla tych, którzy wolą wersję zwizualizowaną polecam film o tym samym tytule. Swoją polską premierę miał on podczas Film Food Festival w 2011r. Ja filmu nie widziałam, ale mam w planach to nadrobić, tym bardziej, że trailer jest naprawdę zachęcający.