W moim kulinarnym zafiksowaniu kasza gryczana należy do produktów,
których się nie jada. Nie znoszę kaszy gryczanej. Przeszkadza mi jej smak, jej
zapach, wyczuję ją w każdym miejscu. Mój luby zaś kaszę gryczaną kocha całym
sercem, i wchodząc do domu już na parterze wiem, że ją gotuje, (mimo że
mieszkamy na 4 piętrze).
Żyłabym sobie pewnie jeszcze tak długo pielęgnując w sobie
kaszową niechęć, gdyby nie mój pracowy kolega Grześ, który to pewnego dnia
przyniósł mi kaszę gryczaną od swoich rodziców z ogrodu.
Niepaloną!!!!!
Najpierw byłam przerażona, że zwariował, że mi to świństwo
przytargał, a teraz zastanawiam się gdzie kupić kolejną.
Kasza gryczana niepalona stała się moim nowym odkryciem.
Upiekłam z niej już brownie (opowiem, muszę tylko zdjęcia
porobić) a wczoraj zrobiłam kaszotto-gryczotto.
Zajadam aż mi się uszy trzęsą, a że jest zdrowa (tutaj
możecie poczytać sobie więcej o walorach zdrowotnych kaszy ) to warto mieć ją w
swoim menu.
Przepis znalazłam w Kuchni,
nieco go pozmieniałam i wyszło pycha:)