wpis zrealizowany przy współpracy z
www.whitechocolatemoccha.com
Chodziło za mną już od niepamiętam kiedy..Oliwy do
ognia dolała Zosia, która pewnego wieczora stwierdziła, że ma ogromną ochotę na
cebulowe krążki...Po tym nie było już odwrotu...Teraz tylko szukałam okazji, co
by takowe przygotować.
Wieczór wyborczy przy piwie niestety nie wyszedł,
wszyscy zalatani, zaganiani...Więc tu pudło.
Wreszcie jest...Bania u Stryjenki. Przesympatyczne
spotkanie, gdzie przy suto zastawionym stole garść przyjemnych ludzi spotyka
się, co by powspominać stare dobre czasy i ponarzekać na te nowe i całkowicie
inne od tamtych, co minęły.
Uznałam, że przekąska będzie w sam raz, na jedno
chrupnięcie, przyjemna w smaku i generalnie lubiana. A ponieważ decyzję o
pojawieniu się na owym "przyjęciu" podjęłam w ostatniej wręcz chwili,
to latałam z wywieszonym jęzorem po bazarku w poszukiwaniu odpowiedniej cebuli
oraz szczypców..żebym miała je ..tzn te krążki z gorącego oleju, czym
wyłowić...Dodatkowo motywował mnie fakt, że z pustymi rękami w gości to
absolutnie nie...Ja tak mam zaprogramowane od zawsze...I sztywno się tego
zaprogramowania trzymam.
Składniki:
- Cebula (ja miałam 3 sztuki, duże),
- 250 g mąki,
- Jedno jajko, rozdzielone na białko i żółtko,
- 200 ml piwa (dla Moń 3/4 szklanki),
- po łyżeczce : sól, ostra papryka, słodka papryka,
- Olej do smażenia.
Mąkę przesiewamy do w miarę dużej miski, dosypujemy
przyprawy (sól, paprykę), Jeśli ktoś lubi inne smaki..np ziołowe, może
oczywiście dosypać do ciasta to, na co obecnie ma ochotę.
Następnie
wrzucamy żółtko i po trochu dolewamy piwa..Miksujemy..Generalnie
chodzi o to żeby ciasto było nieco gęstsze od ciasta naleśnikowego, żeby nie
spływało z cebuli podczas przenoszenia z miski do garnka:)
Stąd
to dolewanie piwa po trochu, miksowanie i obserwowanie..żeby nie było zbyt
płynne.
Biało
jajka ubijamy w oddzielnej miseczce i łączymy z ciastem (proponuję łyżką, żeby
nie rozbić powstałych bąbelków powietrza).
Cebulę
kroimy w grube talarki, merdamy w
cieście..i teraz uwaga ważne..Wrzucamy na olej, który musi być GORĄCY.
Smażymy ok 3-5 min, proponuję obserwować. Można tam pogmerać łyżką żeby je, co
jakiś czas przekręcić na drugą stronę...
I już...Cała filozofia:)
Przekąska do piwa bądź do dobrego filmu w sam raz (do
kiepskiego zresztą też)
Ps. dwie uwagi mam
Po
pierwsze szykując ten oto smakołyk proponuję szczelnie zamknąć wszystkie wyloty
z kuchni i zamknąć wszystkie drzwi do innych pomieszczeń...Późnym wieczorem
wróciwszy do domy zastałam zapach prażonej cebulki, szczególnie odczuwalny po
przytuleniu się do poduszki.
Po
drugie krążki są pyszne do dwóch godzin po ich przygotowaniu. Są wtedy
chrupiące. Po upłynięciu tego czasu robią się kapciowate..Da się je oczywiście
zjeść..A i owszem..Ale już nie z taką rozkoszą jak na początku.