Dyniowego menu ciąg dalszy:)
Zaproponowałam ostatnio swoim gościom dyniowe menu, o czym wspomniałam tu.
Poopowiadałam Wam o zupi,e a teraz czas na kopytka. We wszystkich pięknie wydanych książkach to gnocchi, dla mnie to po prostu kopytka w wersji dyniowej, zresztą przepyszne i kolorowe.
Podałam do nich pesto na szybko zrobione z tego co akurat było w lodówce i tak wyszło:
- pesto z bazylii, orzeszków piniowych oraz suszonych pomidorów,
- pesto z rukoli, pistacji i koziego serka (ładnie na talerzu komponowały się pomarańczowe kopytka z zielonym sosem)
No, ale do rzeczy!
Kopytka robimy tak:
Składniki:
- 750 g dyni (waga po obraniu)
- 2 łyżki masła,
- 250 g mąki,
- 1 żółtko,
- pół łyżeczki soli,
- mąka do podsypania
Jak już się upiecze wydrążyć miąższ ze skóry i wystudzić.
Z wystudzonej dyni zrobić puree za pomącą blendera. Tak powstałe puree przecisnąć przez gazę bądź zwykłą szmatkę kuchenną, żeby odsączyć jak największą ilość soku. ( tu można sprytnie zaangażować męską część rodziny, niech się wykaże siłą)
W rondelku rozpuścić masło i wraz z jajkiem dodać do dyniowej masy. Mieszając mikserem stopniowo dodawać mąkę oraz sól. Wyrobione ciasto wstawić na noc do lodówki.
Następnego dnia przełożyć ciasto na blat, grubo wysypany mąką, formować wałeczki i kroić na kawałki długości 1,5 cm.
wypłyną na powierzchnie ok 3 minuty.
Jeszcze gorące przekładać na talerz dodać do nich ulubiony sos i zajadać ze smakiem.
Można posypać je zwykłym parmezanem, polać stopionym masełkiem i hmmmmmmm niebo w gębie:)