Fani tego specyfikuj upominają się o przepis.
Trafiła na niego, nigdzie indziej, jak we wrześniowej Kuchni, i od pierwszej chwili zapragnęłam go zrobić.
Taki mało zauważalny, był tuż obok domowych hamburgerów, zaproponowany jako sos, taka rola drugoplanowa.
A że sezon na pomidory w pełni, pewnego sobotniego poranka stawiłam się pod halą mirowską i tam wśród pomidorów gruntowych za 2,5 zł oraz malinowych za 3,2 zł wybrałam te najlepsze.
Z pięciokilową siatą oraz napojem z aloesu (Wy też odwiedzacie ten azjatycki sklep na tyłach hali, w którym produkty z innego świata są niczym zaczarowany ogród, pełen nowości i dziwności?) wróciłam do domu.